pilne
Artykuły

Patologie polskich portali i serwisów. Reklamy, pseudonauka, niedziela handlowa i inne

Reklamy, czy dziś jest niedziela handlowa, pseudonauka, żerowanie na ludzkim cierpieniu – z tym polski internauta styka się codziennie. Oto największe patologie polskich portali internetowych.


TechMobilny jest już w Google News i na Facebooku – zachęcam Cię do zaobserwowania, by być na bieżąco. Polub blog też na Instagramie, YouTube i Twitterze.


Pato to ciekawy przedrostek. Pasuje do logii, streamów, portali – tymi ostatnimi, czyli patoserwisami, zajmiemy się dzisiaj. Weźmiemy pod lupę największe polskie witryny mające skłonności do przeróżnych aberracji: czasem łagodnych, ale nierzadko szkodliwych.

Zanim zanurzymy się w bagno, wyjaśnijmy pojęcia – za patologię uważam negatywne cechy danego serwisu, które utrudniają poprawny odbiór treści albo wprowadzają w błąd, natomiast za polski serwis uważam stronę dostępną powszechnie w Polsce i po polsku. To dlatego przeczytacie tutaj o YouTubie z Ameryki.

I pamiętajmy – wymienione strony nie są patoserwisami przez cały czas, po prostu mają gorsze dni i mogą wiele elementów poprawić. O ile chcą, a nie są nastawione tylko na szybki zysk.

Reklamy dobre na wszystko – albo na nic

Szybki zysk, no właśnie. Najlepiej osiągnąć go reklamami, których nie brakuje w żadnym miejscu w polskim internecie – przybierają one różne formy, od prostych banerów, przez wpisy sponsorowane, aż po chamskie i wątpliwe naukowo reklamy środków na lepsze życie.

Każdy portal ma prawo do zarabiania na siebie w dowolny sposób, ale uważam, że na identycznych zasadach ja mam prawo – jako finalny odbiorca – ocenić je negatywnie lub pozytywnie. Uciążliwość reklam możecie również ocenić sami, stosując coś w rodzaju patoskali.

Reklamy zasłaniające treść

Na TechMobilnym nie znajdziecie żadnych reklam, ale nie wszystkie blogi technologiczne kierują się podobną zasadą – i mają do tego prawo! PCWorld, na ten przykład, sięgnął nie tylko po standardowe banery, ale też po wyskakujące okienka, które po kilku sekundach zmieniają ekran laptopa w to:

pcworld

Widzicie treść wpisu? Ja też nie. Jak zatem mam obronić reklamy, których trzeba się najpierw pozbyć, żeby dostać się do jakiegokolwiek zdania? Niestety, to nie jedyny grzech reklam na PCWorld, bo serwis stosuje też popularne „reklamy natywne”:

pcworld

Tych adsów szczerze nienawidzę, ale mam dobrą wiadomość – strona mobilna PCWorld wygląda o niebo lepiej i da się na niej przeczytać wartościowe treści. Jeżeli tylko poprawicie stronę desktopową, wyjdzie nam to wszystkim na zdrowie.

Reklamy na YouTube są coraz gorsze

YouTube to przykład serwisu, który zmienił swoją strategię zarabiania i postawił na własną subskrypcję YT Premium za 23,99 zł miesięcznie. Jesteście w niej wolni od reklam, macie dostęp do filmów premium i muzyki.

Wszystko brzmi pięknie, jednak serwis stosuje agresywną politykę przekonania nas do inwestycji w pakiet. W ostatnich latach reklamy na YouTubie stały się nachalne, jest ich więcej do przeklikania oraz są dłuższe – ponadto wyskakują znacznie częściej.

Już kiedyś się na to skarżyłem, ale teraz jest jeszcze gorzej – wcześniej odświeżenie strony wystarczyło do zwalczenia uciążliwego filmiku z eToro lub AliExpress, jednak obecnie YouTube zalepił tę lukę. Nierzadko odechciewa się oglądania klikniętego materiału.

Skarżenie się na reklamy to temat rzeka

O reklamach niezwiązanych z tematem serwisu, pseudośrodkach medycznych i prostych sposobów na błyskawiczny zysk mógłbym pisać jeszcze długo, ale nie ma to większego sensu, bo zdrowiej wyposażyć się w AdBlocka. I niech to będzie jedyna reklama w tym wpisie.

Niedziela handlowa – czy dziś jest niedziela handlowa?

Czy 13 listopada to niedziela handlowa? Handelek będzie zakazany czy nie? W niedzielę handlową da się zrobić zakupy, ale w niehandlową nie – sprawdź, czy ta niedziela będzie bez handlu. Mogę tak jeszcze długo, ale nie zbliżę się nawet do połowy bagna, w które brną serwisy piszące w taki sposób.

PS Wspomniany 13 listopada nie jest niedzielą handlową, tylko sobotą. Z handlem, rzecz jasna.

naszemiasto

Chęć poinformowania Polaków o braku lub obecności niedzieli handlowej przerodziła się w absurd SEO, czyli pozycjonowania się w Google. Portale chcą napisać jak najwięcej słów kluczowych związanych z niedzielą, by wywindować swoją pozycję w wyszukiwarce.

To masło maślane i patologia, która nie służy żadnemu odbiorcy, bo aby poznać właściwą odpowiedź, trzeba się przedrzeć przez sztucznie nadmuchaną treść, parszywe reklamy i czytać między wierszami – właściwa informacja znajduje się najczęściej w środku „artykułu”.

Pudelek jest taki, jakiego chcą odbiorcy

O Pudelku i jemu podobnych stronach internetowych można pisać prace z zakresu psychologii. Plotki, skandale, odmóżdżające fakty, niecodzienne zwroty akcji i świat celebrytów to tylko ułamek tego, co tam znajdziemy – plus komentarze czytelników, które bywają jeszcze gorsze niż sama treść.

pudelek

Jedna z najpopularniejszych witryn w Polsce nie jest pisana przez idiotów, ale bardzo inteligentnych ludzi, którzy wiedzą, do kogo i jak trafić. Grotestka wypływająca z niektórych wpisów, tytuły oraz kupa zdjęć to coś, czego czasami potrzebuje każdy z nas.

Niestety, nie mogę Pudelka obronić za wszystko, bo nierzadko czeka on na ludzką tragedię – a potem uważnie dokumentuje każdy jej szczegół i oczywiście publikuje wpis. Wprost proporcjonalnie do tego rodzaju artykułów rośnie liczba przeprosin na stronie głównej:

Przeprosiny Pudelka

Wojna z portalami plotkarskimi to walka z wiatrakami i całym show biznesem, który stoi tanią rozrywką – a co za tym idzie, również tam nie brakuje nizinnych standardów.

Pseudonauka i kursy podrywania

Płasko-pusto-wklęsła Ziemia, kursy podrywania i budowania napięcia emocjonalnego oraz sprzedawanie wody z plazmy to następne patologie w polskim internecie. Jestem pewien, że doskonale je znacie i rozróżniacie ich fałsz już na pierwszy rzut oka, ale nie wszyscy są tak bystrzy.

jasna strona mocy

Pula odbiorców stron randkowych i osób podatnych na pseudonaukę wciąż rośnie, a wynikają z tego niemal wyłącznie same problemy – nagabywanie oraz przekonywanie znajomych do nowych prawd, wydawanie pieniędzy na niedziałające środki oraz krzywdzenie osób, co w przypadku kursów błyskawicznego podrywu nieźle opisał Gargamel.

Kurs podrywania
Kurs za 3200 zł – lepiej wydaj to na randki

Z płaską Ziemią i podobnym kocopołami rozprawia się natomiast SciFun. Jedynym ratunkiem w przypadku tej patologii jest brak profesjonalizmu twórców – pseudoportale są brzydkie, nastawione na sensację i krzyczą: wyłącz mnie, zanim będzie za późno.

„Sprytne” sklepy technologiczne

O Bestcenie słyszał chyba każdy – firma zwinęła interes po tym, jak wyszło na jaw, że wynajmowała smartfony, zamiast je sprzedawać. To w połączeniu z nieświadomością klientów i zawiłym regulaminem spowodowało problemy prawne. I bardzo dobrze.

Bestcena nie daje jednak o sobie zapomnieć i zapowiada, że niebawem powróci jako operator sieci komórkowej. Polecam uważać na premierę telekomu Bestcena Mobile, który zapewne będzie przekonywać do siebie superofertą – ja sam nie chciałbym, aby moje wrażliwe dane telefoniczne i personalne dostały się w ręce tej firmy.

Sklepy podobne do Bestceny pojawiają się i znikają, dlatego przed zakupem wymarzonego smartfona czy laptopa warto zastanowić się, czy wyszukana przez nas aukcja z najatrakcyjniejszą ceną jest tą właściwą – albo się uda, albo nie, bo zewnętrzni importerzy ściągają do Polski różne telefony.

Wad polskich portali jest więcej

Powyższe przykłady to tylko część góry lodowej patologii na polskich serwisach internetowych. Niektóre są mniejsze i raczej nieszkodliwe, ale inne mogą wyrządzić prawdziwą krzywdę – to dlatego warto umieć poprawnie je rozróżniać.

Mniejszych wad oczywiście jest więcej: słynne „dawno temu” na Komórkomanii zamiast dokładnej daty opublikowania wpisu, szum informacyjny na nawet największych portalach Onet i WP, wydawanie kolejnych newsów bez nowych informacji i błędy gramatyczne to coś, co skutecznie skłania mnie do zamknięcia wielu portali.

Czy w polskiej sieci są wartościowe witryny? Oczywiście, że tak, ale patrząc na 100 najpopularniejszych stron nad Wisłą, Polacy raczej ich nie szukają.

Na sam koniec chciałbym Ci podziękować za dotarcie do ostatniej linijki artykułu i zachęcić do udostępnienia tego tekstu znajomym – pomoże mi to podczas poszukiwania kolejnych patologii w polskim półświatku internetowym.

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6